Z przyjemnością prezentujemy drugą część wywiadu z Dominikiem Jasińskim, aktywnym artystą, który koncentruje się nie tylko na własnej twórczej działalności ale również na prezentowaniu twórczości innych - zwłaszcza młodych artystów.
W pierwszej części wywiadu rozmawialiśmy między innymi o jego codziennym życiu w Kuwejcie i o tym jak wypada Polska na tle innych krajów świata jeżeli chodzi o sztukę i jej prezentowanie.
W drugiej części skupiamy się bardziej na samym Dominiku i jego twórczości. Zapraszamy.
Nesoart: mógłbyś powiedzieć parę słów o swoich początkach? Był jakiś przełomowy moment w którym stwierdziłeś, że tworzysz sztukę, robisz to dobrze i całkowicie się temu poświęcisz?
Dominik: Chyba
cały czas jeszcze na taki moment czekam, ale nie ma to nic wspólnego
z poswięcaniem się, bo to, że się sztuce poświęcę wiedziałem
już dawno temu, a czy już jest to sztuka – za bardzo to
subiektywne pojęcie. Nie wiem, nie potrafię ocenić. Jak dla mnie
jeszcze nie, bo cały czas wiem, że nie do końca robię to, co bym
chciał, jeszcze troche mam do przekazania, ale cały czas szukam
drogi jak do tego dojść. I idąc tą drogą popełniam obrazy –
niektóre dobre, niektóre mniej. Nie przemawia przeze mnie fałszywa
skromność – ja wiem ile jeszcze muszę się nauczyć, mam tez
cichą nadzieję, że zawsze będę miał taki niedosyt, że ‘to
jeszcze nie jest to’, bo ten niedosyt motywuje mnie do większego
nakładu pracy.
Nesoart: Dostrzegasz u siebie postęp?
Dominik: Oczywiście
wraz z upływem lat widzę swoje postępy I wiem, że się rozwijam.
Czasami robię kilka kroków do tyłu, ale zazwyczaj uczę się
czegoś nowego
Nesoart: Artyści renesansu od dziecka terminowali u wielkich mistrzów zdobywając praktyczną wiedzę techniczną. Nie wszyscy potrafili jednak stworzyć swój indywidualny styl czy nawet zdobyć się na przełom jak chociażby Michał Anioł. Ty studiowałeś na ASP w Warszawie. Jak to jest obecnie ze szkołami uczącymi warsztatu? Prowokują do własnego poszukiwania stylu i indywidualności w tworzeniu czy raczej zmuszają do chodzenia wydeptanymi, wciąż tymi samymi ścieżkami?
Dominik: Złego słowa o swojej uczelni powiedzieć nie mogę, bo przez długi czas była dla mnie kopalnią wiedzy I motywacji. Spotkałem tam wspaniałych, zdolnych ludzi I profesorów, którzy popchnęli mnie w dobrym kierunku. Jednocześnie wiem, że stajemy się bardziej leniwi. Widzę to po swoich studentach. Jak proszę, żeby przygotowali 200szkiców z tygodnia na tydzień (takie szybkie szkice, 30-to sekundowe), to zawsze sa jakieś wymówki. No kochani, talent to nie wszystko, talent to w zasadzie bardzo mało, bo jak się nad nim nie pracuje to łatwo można go zmarnować. Duży wpływ ma oczywiście środowisko, w jakim się obracami I rodzina. Mi w domu zawsze wpajano, żeby pracować I uczyć się języków. I ja robiłem te 200 szkiców na tydzień w swoim czasie, robiłem nawet 500, bo wiedziałem, ze to jedyna droga do tego, żeby kiedyś byc może stać się dobrym artystą. Bez warsztatu nie da rady, bez znajomości (I to bardzo dokładnej) anatomii nie można poprawnie przedstawić człowieka. Najpierw trzeba wiedzieć jak ten człowiek jest zbudowany, zanim zacznie się go ŚWIADOMIE deformować, a nie odwrotnie.
Nesoart: No tak... warto docenić, że żyjemy w czasach w których dość łatwo poznać anatomię człowieka. Nie musimy jak jak Michał Anioł ryzykować życiem i włamywać się do kostnicy, żeby kroić rozkładające się zwłoki i szkicować każdy mięsień ;) Z tego co mówisz, warto też docenić szeroką możliwość dostępu do nauczycieli...
Dominik: Tak... W każdej szkole znajdzie się professor pasjonat, którego trzeba się trzymać. Nie taki, który zawsze będzie wstawiał nam 5 do indeksu, ale taki, który zmusi nas do myślenia I poszukiwań, wyrażenia utartych schematów na nowo. Najważniejsze jednak to być wymagającym w stosunku do samego siebie. Tak już jest w wolnych zawodach, że bez samozdyscyplinowania sie zazwyczaj nie udaje wiele osiągnąć.
Nesoart: Skąd decyzja, żeby w swojej twórczości skoncentrować się głównie na człowieku i malarstwie portretowym?
Dominik: Decyzja narodziła się bardzo naturalnie, z samozaparcia. Ja nigdy nie potrafiłem człowieka namalować, a wiedziałem, że na studiach bez postaci ludzkiej się nie obejdzie – więc zacząłem ćwiczyć. Tak mi się to mozolne studiowanie ludzkich głów spodobało, że do dzisiaj nie mogę przestać. Bo widzisz Tomku, człowiek jest jednak najciekawszym obiektem dla artysty (według mnie). Przez wieki zmieniały się sposoby ukazywania portretowanych modeli, zmieniały się kanony piękna, a według mnie wiele jest jeszcze do odkrycia.
Teraz jestem na etapie odchodzenia od anatomii chyba trochę. Chciałbym tego ‘mojego’ człowieka zdehumanizować, albo wzbogacić o nowe przymioty. Tak jak mówiłem wcześniej – szukam.
Nesoart: Patrząc na Twoje prace, mogę powiedzieć, że da się to zauważyć.
Z
pewnością wielokrotnie miałeś okazję poznać opinię ludzi na
temat swojej twórczości. Jakaś opinia szczególnie utknęła Ci w
pamięci?
Dominik: Byłbym
hipokrytą, gdybym powiedział, że nie obchodzą mnie opinie
innych,że maluję dla samego siebie. Jakbym malował I nie oczekiwał
żadnych reakcji, to chowałbym wszystko do szuflady.
Chyba
większa uwagę zwracam na krytykę, bo to mnie wzmacnia. Z krytyki
zawsze można coś dla siebie wyciągnąć na przyszłość. Zdarza
się, że to krytyka śmieszna, bo kwiatek na obrazie ‘wyrasta z
twarzy’, a kwiatki powinny być w wazonie, ale pamiętajmy, że ilu
odbiorców, tyle oczekiwań, sugestii I uwag. Nesoart: Zdarzały się porównania do innych twórców?
Dominik: Tak oczywiście ale przeszkadza mi kiedy jestem porównywany do innych twórców – wręcz przeciwnie, to zawsze wielki zaszczyt usłyszeć, że Schielle, Klimt czy nawet Wyspiański gdzieś tam mi siedzi w głowie, bo siedzi!
Nesoart: Jakie opinie najbardziej Cię cieszą?
Dominik: Największa przyjemność sprawia mi kiedy słyszę, że moje malarstwo jest energetyczne I, że jestem młodym Polskim kolorystą, natomiast jeśli chodzi o grafikę, to lubię, kiedy odbiorcy doceniają jej techniczne walory chyba bardziej niz estetyczne.
Nesoart: A Spotkałeś się kiedyś z negatywną opinią na temat swoich prac? Jak podchodzisz do tego typu opinii?
Dominik: Oj
tak, martwiłbym się, gdybym się nie spotkał. Ale chyba sam jestem
swoim najbardziej surowym krytykiem. Rzadko kiedy jestem ze swojej
pracy zadowolony, nigdy nie jestem zadowolony w 100 procentach, ale
na tym polega cała zabawa – żeby ten niedosyt we mnie pozostał,
świadomość popełnianych błędów daje mi motywację do dalszych
poszukiwań. Całe piękno sztuki polega na jej subiektywności I
różnych emocjach jakie potrafi wywołać artysta. Ludzie często
się krępują, żeby nie urazić twórcy – ja staram się krytykę
przyjmować z otwartym umysłem. Staram się, bo pewnie nie zawsze
wychodzi.
Dominik: Każdy
mój obraz to wynik chęci pokazania czegoś, co we mnie siedzi, to
takie ‘wywalenie’ siebie na białe płótno. Ale mimo, że dzielę
się tym malarstwem z innymi, to w jakiś sposób te obrazy nadal
pozostają tylko moje. I chciałbym, żeby tak zostało, bo ja nie
jestem na pozycji, żeby mówić ludziom co jest dobre, a co nie. Z
wielkim wysiłkiem udaje mi się ocenić co jest dobre dla mnie, a co
dopiero dla kogoś innego?! To piękne, że każdy obraz znaczy co
innego dla różnych odbiorców – w każdym odbija się człowiek,
który przed nim stoi, a moja historia, którą chciałem w obrazie
pokazać, zmienia się zależnie od tego, kto na tą historię
patrzy.
Dominik:W
pierwszej chwili chciałem powiedzieć, że to jak wystawienie twarzy
na słońce, ale zabrzmiałoby to tak pretensjonalnie, że aż mi się
uszy zaczerwieniły. Nie wiem jak dokładnie ją opisać, ale wiem, jakie
chciałbym żeby było – jak dotykanie jednocześnie kilku
powierzchni o różnych fakturach naraz, jak przyjemne gładzenie
wnętrza dłoni, które sprawia, że dostaje się ‘gęsiej skórki’.
To chyba jedna z najbardziej bezkrytycznych rzeczy jaką kiedykolwiek
wygłosiłem na temat tego, co robię.
Nesoart: Hehe, dla mnie z kolei to chyba jeden z najciekawszych opisów jakie słyszałem ;)
Nesoart: Miłość ;) Próbowałeś ją kiedyś ująć, namalować?:)
Dominik: Tak,
wielokrotnie zmagałem się z tematem miłości, chociaż jako
artystę bardziej pociągają mnie zagadnienia pasji czy pożądania,
namiętności, a nawet nienawiści – w sumie tego, co wokół
miłości oscyluje. Trochę rozkładam tą miłość na części,
może wtedy łatwiej mi ją zdefiniować.
Nesoart: Masz jakieś
ulubione obrazy, przedstawiające ten, nazwijmy to "stan
emocjonalny" ?
Dominik: Oprócz miłości pomiędzy
ludźmi, zarówno takiej fizycznej (uwielbiam szkice Mai
Komorowskiej) jak I bardziej w wymiarze meta (Klimt) zawsze była dla
mnie ważna miłość do życia, umiłowanie I celebracja każdego
dnia – z tym rodzajem uczucia niezmiennie kojarzy mi się cała
twórczość Toulouse-Lautrec’a, którego fantastyczny , tętniący
życiem świat kolorów podziwiałem odkąd pamiętam.
/ trochę klasycznego podejścia do miłości ;)
Henri de Toulouse-Lautrec |
Gustav Klimt |
Nesoart: Możesz wymienić innych artystów z obszaru malarstwa, których cenisz?
Dominik: Temat
rzeka! Szczególnie bliscy mi są nasi artyści młodopolscy
(Wyspiański, Malczewski), głównie ze względu na poruszane tematy
oraz estetykę (podobnie jak artyści europejscy tego okresu –
Mucha czy Klimt). Zawsze inspiruje mnie Egon Schielle ze swoim
sposobem przedstawiania ciała ludzkiego, wspomniany przed chwilą
Lautrec. Cenię malarstwo prerafaelitów za narrację I symbolikę,
nabistów za kolory I żywioł, ale również formację ‘Glasgow
Boys’ I naturystów, bo byli ‘mięsiści’ I prawdziwi.
Sztuka
współczesna stanowi dla mnie większe wyzwanie, bo często jej nie
rozumiem – chyba dlatego preferuję prace figuratywne I mocno
określone. Wróblewski I Wojtkiewicz, Nowosielski. Franciszek
Maśluszczak, który umocnił we mnie przekonanie, że warto wziąć
sztukę na poważnie.
Egon Schielle |
Nesoart: Czy
wiszą u Ciebie w mieszkaniu pracę innych artystów?
Dominik: W
domu mam kilka obrazów polskich młodych artystów (Lech Bator,
Jerzy Gabryszewski), ale z każdym rokiem odkrywam nowych – jestem
pod nieustającym urokiem magicznych prac Maggie Piu I kolorowych
obrazów Marcina Painty. Nie sposób wymienić nawet połowy…
Lech Bator |
Dominik: Dziękuję. Tak, następną edycję planujemy na przełom września I października. Pomysł zrodził się już dawno temu. Kiedyś zostałem zapytany czy łatwo jest się u nas młodemu artyście ‘przebić’? Podróżuję troche po świecie I w porównianiu z tym, jakie możliwości mają artyści w innych krajach europejskich – my wypadamy biednie. Pomyślałem wówczas, że nie warto czekać, że jak ja nie podejmę tematu, to nikt go nie podejmie. Nie zrozum mnie źle, ja nie mam jakiegoś silnego poczucia misyjności, nie pretenduję do miana edukatora czy eksperta w dziedzinie sztuki. Poprostu pomyślałem, że warto pokazywać to, co się u nas dzieje. Ja mam szczęście, bo życie potoczyło się tak, że mogę sobie pozwolić na pracę twórczą, która dodatkowo zapewnia mi byt, nie muszę dzielić pracy od 9.00 do 17.00 ze swoimi pasjami – mogę się w zupełności tym pasjom oddać. Jednocześnie pamiętam jak mi było ciężko, bo były takie miesiące, gdzie dzieliłem jedzenie z moimi kotami, bo na więcej nie było mnie stać. Idea cykliczności wystaw Jasinski&Friends była taka, żeby pokazać dobrych technicznie ludzi, którzy tworzą w Polsce. Niejednokrotnie to artyści, którzy wcale nie potrzebują dodatkowego wsparcia, często lepsi ode mnie. Wówczas trafiłem na Krzysztofa I Macieja z AMARISTO Galerii Przy Teatrze – pomysł się chłopcom spodobał I tak zaczęliśmy współpracę, przyjaźnimy się. Patrzymy w jednym kierunku. Cały projekt jest dla mnie bardzo ważny I mam nadzieję, że kiedyś stanie się obowiązkowym wydarzeniem, corocznie wartym zobaczenia na polskiej mapie kulturalnej.
Nesoart: Tego Ci życzymy i trzymamy kciuki!
Zdaje się, że cały "lineup" ostatniej edycji wernisażu to wyłącznie artyści z Polski. Czy planujecie zaprosić na kolejne edycje artystów zagranicznych?
Dominik: Kiedy zaczęliśmy rozmowy o tegorocznej edycji był to jeden z tematów rozmowy, stwierdziliśmy jednak, że zostajemy przy pierwotnej formule I pokazujemy Polaków. Moim marzeniem jest pokazywanie każdej wystawy ‘J&F’ najpierw w Polsce, a potem zagranicą, ale narazie nie zapeszam, w każdym razie plany już są.
Nesoart: Co mógłbyś powiedzieć o młodym pokoleniu polskich malarzy, grafików, ilustratorów? Zauważasz jakieś trendy czy tendencje w ich twórczości?
Dominik: Jak zadałbyś mi to pytanie rok, dwa lata temu, to nie szczędziłbym krytyki. Według mnie był taki okres w polskiej sztuce, kiedy szło się na łatwiznę, kiedy najważniejsze było zszokowanie odbiorcy. Od kilku lat patrząc na naszych artystów zauważam (ku mojej uciesze) powrót do warsztatu, coraz więcej jest twórców, który mają coś do przekazania. Wracamy do warsztatu, podrózujemy, wiemy, co się tworzy na świecie, nie odstajemy.
Nesoart: Zmieńmy odrobinę temat. Jak myślisz, skąd biorą się "kosmiczne" ceny obrazów takich artystów jak Jackson Pollock, Pablo Picasso czy chociażby ostatni rekordzista Francis Bacon i jego "Studium głowy Luciena Freuda" sprzedany za równowartość ok. 450mln złotych ?
Nesoart: A jak sam rozumiesz pojęcia; "sztuka" i "artysta"
Dominik: Sztuka to dla mnie owoc świadomej pracy człowieka, ukierunkowany na to, żeby wzbudzić w nim samym I w innych określoną reakcję. Czy będzie to uczucie spełnienia estetycznego, czy pobudzi nas do intensywnego myślenia – ważne, żeby w jakiś sposób na odbiorcę zadziałało. Artystą natomiast nazwałbym każdego, który świadomie potrafi poprzez swoje działania uczulić innych, zarazić do kontemplacji, zatrzymać czas – choćby na chwilę.
Nesoart: We Wrocławskim Muzeum Narodowym można zobaczyć ekspozycję Magdaleny Abakanowicz, w tym przykładowo "Embriologię" pokazywaną szeroko w wielu krajach świata, np w słynnej galerii Tate. Jak nazwałbyś osobę, która określiłaby tę ekspozycję jako "bezładnie porozrzucane różnej wielkości worki kartofli" ?
Dominik: Taką osobę nazwałbym właśnie świadomym konsumentem. Ja bardzo cenię prace Pani Abakanowicz, ale cały urok w tym, że sztuka ma być subiektywna. Być może osoba, która dostrzega w tej instalacji worki na ziemniaki, dostrzeże jednocześnie piękno w pracach Bacona właśnie, którego twórczości ja na przykład nie lubię.
Idąc
tym samym tropem – według mnie wystarczy, że dany
obraz/rzeźba/utwór muzyczny ma wartość dla jednej osoby, zmieni
sposób patrzenia jednego odbiorcy – to jest podstawą, żeby
nazwać taki obraz dziełem sztuki.
Nesoart: Twoje zainteresowania poza sztuką.
Dominik: Bardzo lubię podróżować I poznawać ludzi. Ogólnie interesuje mnie człowiek, jego złożoność, jego anatomia I biologia. Gdybym nie był artystą to zostałbym lekarzem
Nesoart: "Top
5" Twoich ulubionych filmów i kapel ;)
Dominik: Muzycznie
bardzo lubię stary jazz oraz drum’n’bass (dwa bieguny). Słucham
wszystkiego, co wypuści Monika Brodka, uwielbiam Marca Ronsona, a
moim idolem jest bezsprzecznie Will’I’am.
Nesoart: Zdarzyło się, że jakiś film lub muzyka wzruszyły Cię do łez? :)
Dominik: Należę
do ludzi, którzy płaczą na filmach… zdarzyło mi się też
płakać przy muzyce, wszystko zależy od sytuacji.
Nesoart: Miejsce na świecie w którym jeszcze nie byłeś a bardzo chciałbyś odwiedzić.
Nesoart: Miejsce na świecie w którym jeszcze nie byłeś a bardzo chciałbyś odwiedzić.
Dominik: Japonia I Nowa Zelandia
Nesoart: Dominik, ostatnie pytanie, które zadaję każdemu artyście, z którym robię wywiad;)
Czym jest dla Ciebie wszechświat :)
Dominik: Czymś ogromnie niepojętym, niezbadanym I nieodkrytym, co sprawia, że za każdym razem kiedy myślę o wszechświecie to wiem, jacy my, ludzie jesteśmy mali. To daje dużą perspektywę, a świadomość ilu jeszcze rzeczy nie znamy uczy pokory.
Nesoart: Jeszcze raz serdeczne dzięki Dominik. To była ogromna przyjemność móc pogadać z Tobą o tym wszystkim ;)
Chętnych na dalszy "dryf" z Dominikiem zapraszamy na
Z wyrazami:
TH&Stary Van Dam Starry