Mnie małego uczono, że książki trzeba chronić, ale nie ukrywam, że w szkole lubiłem dodać swoje pomysły do obrazków w podręcznikach. Niestety ci ludzie, którzy mnie tego uczyli, sami nie dopatrzyli i nie oderwali mi rąk za moje malowidła i skutkiem tego, między innymi, jest ten post.
Australijczyk (były europejczyk) Loui Jover jako płótno do swoich obrazów używa starych książek. W jego przypadku to rzeczywiście wygląda jak prawdziwe dzieło sztuki.
Dużą część swojej twórczości Loui poświęca kobiecie, jej przeżyciom i jej czułej istocie. Plamy atramentowe pomagają przekazać uczucia osoby z portretu. Smutne ma te kobiety, ale piękne.
To samo w przypadku obrazów scen romantycznych. Sylwetka całującej się pary pod parasolką na deszczu niezwykle romantycznie wygląda z dodatkiem już wspomnianych charakterystycznych plam.
Na profilu Loui na saatchi przeczytacie, że strony książek dają iluzję historii, która się odgrywa na obrazie i inne ciekawe rzeczy o artyście, a także zobaczycie inne jego prace, plus na innym naszym blogu po angielsku mamy z nim wywiad. Ja tu nie będę się rozpisywał, obrazy wszystko powiedzą lepiej.
Loui żartuje. |
Aha! Znalazłem oryginał! |