13 lutego 2014

"Pijane taksówki absolutu rzeczywistości" czyli jak wziąć Jacksona Pollocka od tyłu.

THe&Stary Van Dam Starry




Człowiek na prawdę może mocno się nacierpieć czytając wynurzenia "znawców sztuki" na temat twórczości Jacksona Pollocka. Doszukuje się w jego obrazach sensu pozwalającego nie zwariować z nadmiaru emocji, narzuca się odbiorcy sposób myślenia albo nadaje się etykiety, które każą odbierać jego sztukę w określony sposób. 
A przecież można do Pollocka podejść od zupełnie innej strony... ;) / tak, od tyłu /


Przypomina mi się wywiad z Davidem Lynchem, w którym odnosił się on do swoich nieźle porytych filmów, takich jak "Eraserhead", "Lost Highway" czy "Blue Velvet". Dziennikarka dopytywała, o co w nich chodzi, gdzie jest fabuła, sens itd. Na co Lynch odpowiedział, że czasami dobrze jest zarzucić poszukiwanie sensu. Przecież można po prostu usiąść, wyłączyć "tryb poszukiwania i analizy" i bezkrytycznie przyjmować to, co podaje twórca filmu. Nie analizować- po prostu przyjmować. Wtedy najlepiej działa percepcja. Jest wyzwolona.




Lynch nie jest bynajmniej prekursorem takiego podejścia. Byli wcześniej chociażby beatnicy, jeżdżący "pijanymi takstówkami absolutu rzeczywistości" gdzie dawali upust swojemu strumieniowi świadomości.

/ swoją drogą, wyobraźcie sobie taką ekipę zamkniętą na jakiś czas w jednym pokoju z dostępem do wszystkiego, czego dusza artysty zapragnie; Pollock, Lynch, Ginsberg, Kerouac Burroughs :D wieszczę artystyczną apokalipsę  / 



Skupmy się Pollocku.

Przypisuje mu się przynależność do dosyć osobliwej grupy dżentelmenów kojarzonych ze Szkołą Nowojorską, której z kolei przypisuje się styl określany jako "action painting" lub "abstrakcyjny ekspresjonizm". Grono owe tworzyli przykładowo de Kooning, Motherwell czy Clyfford Still. (serdecznie polecamy). Pollock był najmłodszy. Czemu osobliwe grono? Panowie byli bardzo przywiązanymi do Nowego Jorku osobnikami, niewystępującymi nigdy publicznie jako przedstawiciele swojego nurtu. Utrzymywali jednak bliski kontakt ze sobą. Założyli własny klub, gdzie walczyli z samotnością, strachem przed sukcesem i tym wszystkim, czym powojenna Ameryka raczyła swoich obywateli. Wszystko to w oparach mocnych alkoholi, i kto wie, jakich jeszcze substancji.



Willem De Kooning



Robert Motherwell



Kilka słów o metodzie malowania Pollocka, która była jednocześnie jego wizytówką. Zasadniczo, to właśnie Pollockowi przypisuje się rozwinięcie metody zwanej "dripping".



W latach 50-tych fotograf Hans Namuth zrobił interesującą sesję, pokazującą Pollocka w trakcie pracy, która pozwala trochę lepiej zrozumieć jego proces tworzenia.










 


Co ciekawe, sesja odbyła się na starej farmie, gdzie Pollock przeniósł się, żeby "zbliżyć się do ziemi i odnaleźć poezję natury".






Poza bliskością ziemi i naturą, na farmie tej Pollock miał znaleźć również trzeźwość. Jego żona twierdziła, że z dala od Nowego Jorku przestanie pić. No cóż...Gdyby ten trik się udał, być może kilkanaście lat później Pollock nie zginąłby w wypadku samochodowym, który prawdopodobnie sam spowodował, uchlawszy się wcześniej.





Wróćmy do drippingu. Polegał on, krótko mówiąc, na bezpośrednim wylewaniu farby na płótno, co tworzyło niejako wrażenie malowania w powietrzu. Pollock używał emalii przemysłowej, którą rozprowadzał na płótnie za pomocą utwardzonego pędzla. Czasami używał laski lub rękawa cukierniczego.


 czyli takie "cuś" mniej więcej.








Po naprowadzeniu warstwy farby, pozwalał jej na subtelny, niezależny dryf. Sam tylko sugerował kierunek, w którym miała popłynąć. Tworzyło to strumień bezkształtnych, płynnych i falujących kaligrafii.
 





Oczywiście już nigdy nie uda się całkowicie odtworzyć procesu Twórczego Pollocka. Jedyna możliwa metoda to bezpośrednia obserwacja a tego już niestety nie doświadczymy.

Tak na prawdę to ciężko będzie nawet zobaczyć obraz Pollocka na własne oczy.
 Można odwiedzić najpopularniejsze galerie czy muzea albo kupić jego obraz, jeśli się ma kilkadziesiąt milionów dolarów(najdroższy obraz Pollocka poszedł- zdaje się- za trochę ponad 140mln, kupiony poza rynkiem aukcyjnym przez anonimowego nabywcę).







Tym subtelnym sposobem wkroczyliśmy w obszar naszpikowany minami, gdzie wiele osób weszło i przez nieostrożność wyleciało w powietrze z kretesem, niejednokrotnie kompromitując się strasznie. Chodzi o obszar oceny i wyceny obrazu. Bo tak naprawdę, co sprawia, że obrazy Pollocka są takie modne i schodzą za tak niewyobrażalne pieniądze? Co pompuje tę wartość? Co sprawia, że dany obraz- nie tylko Pollocka- jest uważany za dzieło sztuki i artyzm w najwyższym wydaniu warty takich pieniędzy?

Sprawa wydaje się być całkiem prosta, jeśli mowa o klasycznym malarstwie wirtuozów, takich jak: Van Eyck, Vermeer czy Carravagio, gdzie patrzymy na obraz i widzimy geniusz, dynamikę i ogrom pracy, który się w obraz włożyło. Sztuka, technika i geniusz jest tu bezdyskusyjny. Dyskutować można tylko nad subiektywnym odbiorem, czyli-czy obraz się podoba tematycznie, czy nie.

Inaczej ma się sprawa, jeżeli mówimy o obrazach, tzw. abstrakcyjnych awangardowych. I tutaj robi się ciekawa wesoło-smutna rzecz. :)










Obserwując współczesną sztukę, można dojść do wniosku, że sztuką jest wszystko, co komuś zechce się uznać za sztukę. Efekt? Patologia w sztuce i jej odbiorze.
Idziemy na wystawę i oglądamy "Szczynowego Chrystusa", czy Matkę Boską ulepioną z gówna(Centrum Sztuki Współczesnej- Nowy Jork) albo masturbującego się "artystę" V. Acconiego(Sonnabend Gallery NY), czy naszą rodzimą gwiazdę sztuki panią Nieznalską i jej kutas przypięty do krzyża. Do tego liczne instalacje i obrazy, które wyglądają jakby były dziełem przypadku, a nie procesu twórczego. No ale przecież sztuki nie można krytykować.
Ładnie ujął to G.Herling Grudziński: "Dzisiaj jest już taki terror nowoczesnej sztuki, że bardzo wiele osób wstydzi się powiedzieć, że "Król jest nagi, że to, na co patrzą to bzdura."

Również Picasso zauważył: "Sztukę współczesną zepchnie do kresu przyzwolenie absolutne. Będzie to sztuka wyzbyta smaku i sensu. Zero."

Słowa te wydają się trafione. W galeriach i muzeach walają się przedmioty zwane sztuką tylko dlatego, że znajdują się właśnie tam, a nie gdzieś indziej.

Wisienką na torcie i podsumowaniem niech będzie sytuacja, która zdarzyła się w Niemczech. Jest oto genialna ekspozycja stworzona przez wschodzącą gwiazdę malarstwa z Japonii. Panuje ogromny zachwyt, historycy sztuki, krytycy, dziennikarze i inni wszelacy eksperci przez prawie miesiąc dostają orgazmu na jej widok. Po czym organizator ekspozycji B. Feddersen oznajmia, że wszystkie obrazy namalowane są przez małpę. Dobranoc;)













Jak w tym kontekście patrzeć na obrazy Pollocka? Jednym z aspektów jego twórczości, który oburzał publiczność, był pozorny chaos, pośpiech i niezamierzony charakter. Sprawiało to wrażenie, że jest to malarstwo całkowicie przypadkowe, a Pollock nie przejmuje się znajomością warsztatu czy historii sztuki. Słowem- kompletna ignorancja. 

Prawdziwi znawcy sztuki twierdzą jednak, że proces twórczy Pollocka nie miał nic wspólnego z irracjonalnym i niekontrolowanym transem. Co więcej, jest zgodny z normami i konwencjami malarskiej praktyki, którą zresztą artysta bardzo dobrze znał. Czy obraz Pollocka mógł zostać namalowany przez małpę? Niech każdy odpowie sobie sam. ;)








Na koniec jeszcze kilka słów o malowaniu na podłodze, bo w tym przyziemnym rejonie Pollock rozkładał swoje płótna. Podobno chciał czuć opór szorstkiej powierzchni. Płótna nie trzeba było mocować, ponieważ była to gruba i ciężka okrętowa tkanina, utwardzona warstwą kleju.

Okazuje się, że taki sposób malowania miał kluczowe znaczenie dla całego procesu twórczego i efektu końcowego. Mówi się, że Pollock w ten sposób rozwiązał mnóstwo problemów, z którymi styka się malarz, a które dotyczą porządku przestrzennego i symbolicznego. Znika też odwołanie do linii horyzontu, które jest tak mocno "wkodowane" w sposobie patrzenia większości malarzy, że zaburzenie tego elementu musi prowadzić do mentalnego fikołka, a odcięcie się od tego elementu, prowadziłoby pewnie do eksplozji głowy.



Tym sposobem malowania Pollock stworzył sobie warunki do stworzenia malarstwa neutralnego, abstrakcyjnego, nieforemnego, o prymitywnych korzeniach.










Cokolwiek ktoś napisze o Pollocku, o jego malarstwie, życiu, odniesieniu do innej sztuki współczesnej, również tej malowanej przez małpy i słonie, będzie tylko jego indywidualnym wnioskiem. Ciężko doszukać się prawdy absolutnej w odniesieniu do Pollocka. Dlatego najlepszą metodą jest owa metoda Davida Lyncha. 



1. Usiądź i rozluźnij się.

2. Wyłącz analizę i ocenę.

3. Pochłaniaj, kontempluj, eksploruj.

Ps. Dla tych, którzy wytwali do końca tego tekstu mam zagadkę; Który z zamieszczonych obrazów został namalowany przez szympansa ?:)



Z wyrazami
TH&Stary Van Dam Stary