16 lutego 2014

Welcome To My World - Justyna Kisielewicz. (Wywiad, część 1)

THe&Stary Van Dam Starry


 "Welcome to my world Step right through the door Leave your tranquilizers at home You don't need them anymore... "



Dość długo umawialiśmy się z Justyną na tę rozmowę. A kiedy w końcu udała nam się ta niemożliwość pewnego jesiennego poranka...

Neso: Jak poranek mija? :)
Justyna: W porządku, choć trochę szybko ;)

/ dla mnie ten poranek dopiero się zaczął i szczerze obawiałem się o sprawność mojej głowy, 15 min po przebudzeniu tryb "zombie"  dawał o sobie znać, ale po szybkim prysznicu i kubku kawy wypitym "na raz" było już całkiem OK. Nie dają mi tylko spokoju te mrówki... / 



Neso: Ja miałem spory problem, żeby wstać. Do 4.00 oglądałem jakiś poryty film o mrówkach. Ciekawe stworzenia bardzo...

Justyna: Hahaha, dzisiaj to chyba normalne, a bedzie jeszcze gorzej. Ciesz się, że nie masz problemów z tarczycą, w ogóle byś się nie zwlókł. ;)
O mrówkach, to już Pixar wszystko zalatwił. ;)

Neso: A nieee, to był dokument...

Justyna: U nich to prawie jak dokument przecież. ;)

Ślemy link do filmu o mrówkach. Poleca się obejrzeć. Byle nie z rana, co Justyna sama zauważyła, twierdząc, że "rano zbyt dużo rzeczywistości". ;) 





 Po tym pięknym wstępie, przeszliśmy do drugiego wstępu, bo niby czemu mielibyśmy rozmawiać o sztuce... ;)




Neso: Jesteś z Warszawy, prawda? Jak mieszka Ci się w tym mieście?
Justyna: Od urodzenia i od pokoleń. Dziadek walczył w Powstaniu, itd. Więc u mnie nic skomplikowanego, przynajmniej w tej materii.;) Jak mi się mieszka... Wiesz, to tak, jakbym miała Ci napisać, jak się czuję, będąc kobietą... Zarówno kobietą, jak i mieszkańcem Warszawy jestem od zawsze, więc nic w tym nadzwyczajnego nie dostrzegam.

W przeciwieństwie do "słoików" nie zionę nienawiścią ani nie lansuję się na Warszawę. To miasto takie, jak wiele innych... Tyle, że stolica.

Neso:
Myślałaś kiedyś o przeprowadzce?

Justyna:
Tak, miałam jechać do Australii, ale nie wyjechałam. Jakiś czas też mieszkałam w Anglii...

Problem w tym, że jeżeli się przeprowadzisz, to nigdy nie będziesz u siebie....

Neso: Też kiedyś myślałem o Australii. Kto wie... ;)

Justyna: Ale wiesz... Za dużo tam robaków. Rekiny, węże i te sprawy...

Neso: O tak! Budzisz się rano, a tu kilkumetrowy wąż puka Ci do drzwi albo wchodzi przez okno.


Justyna: Albo czeka na ciebie w muszli klozetowej. ;) To nie dla mnie.

Neso: A to się nawet w Polsce zdarza.:D

Justyna: Poza tym jest dość nudno, tzn. nic nie stymuluje glowy.;)




/Po drugim wstępie w końcu udało nam się "otrzeć" o sztukę.../

Neso: A wróćmy jeszcze do Warszawy... Czy osoba zainteresowana sztuką, będzie miała tam co robić? Istnieje coś takiego jak "środowisko artystów" w Warszawie?

Justyna: Myślę, że bardziej niż w jakimkolwiek innym mieście. No ok, jest jeszcze Kraków, Wrocław- coś o tym wiesz pewnie...Środowisko artystów....Może i jest, ale ja jestem indywidualistką, nigdy nie potrzebowałam kolektywu. ;)

Problem w tym, że to nie miasto, a ludzie kreują atmosferę.... A oni sa wszędzie tacy sami.

Neso:
A jest jakiś konkretny rodzaj sztuki, który lubi się w Warszawie?

Justyna:
Skoro ja sprzedaję wiele obrazów, to może taki, jak ja robię... :) Ale wiem, że teraz chyba ogólnie panuje moda na sztuke nieprzedstawiającą, jak np. Rothko... Po wystawie w Muzeum Narodowym zapanował "boom" i znam wielu, którzy chyba z braku umiejętności, warsztatu sięgają do tego artysty i kradną jego emocje.


Neso: 
Myślisz, że da się stworzyć ciekawą sztukę bez jakichś szczególnych umiejętności?

Justyna:
To kompletna bzdura... Przecież chyba każdemu trochę inaczej w duszy gra... A tu obrazy zaorane szpachlą w zestawieniach kolorystycznych wyjętych z obrazów Rothko. Ciekawą sztukę bez umiejętności...? Pewnie tak. Teraz wszystko zależy od PR. :)

Neso:
No właśnie... Co decyduje o tym, że nagle nieznany artysta "wypływa" i staje się szanowany i ceniony w szerokim gronie odbiorców, krytyków, itd...

Justyna: 
Teraz to sztab ludzi...

Neso:
Poważnie tak to działa? Mało optymistyczne...

Justyna:
Dlaczego mało optymistyczne? 

Neso:  
Bo pokazuje, że tak, jak np. w muzyce, można komuś wmówić, co jest dobre, a co nie. :)

Justyna: A jak sobie to wyobrażałeś? Dokładnie tak jest!  Wmawia nam sie nie tylko gwiazdy, ale to, co jest modne w sztuce, w modzie, w muzyce. W koncu ART & business.;) To już Duchamp powiedział, że w latach 20-tych mocno połączyły się więzy sztuki, np. malarstwa z inwestycjami w nią na Wall Street. Panowie w garniturach zawsze mieli do tego słabość....Dzieło jednostkowe i jeszcze awans społeczny przez fakt bycia kolekcjonerem. Nie pięknie?

Neso: Nie do końca pięknie. :)








Neso: Myślisz, że na podobnej zasadzie mógł zaistnieć Pollock?

Justyna:
Nie wiem, jak on zaistniał...Wtedy było trochę inaczej... Modna była sztuka, jaką uprawiali, szkoła nowojorska, itd. Ale można inaczej o tym, dlaczego dzisiaj Pollock jest tak popularny...

Neso:
Dlaczego Pollock jest taki popularny...?

Justyna:
Bo w gruncie rzeczy jest bardzo estetyczny i efektowny... Z dziełami z dziedziny abstrakcyjnego ekspresjonizmu jest tak, ze wystarczy je obrać z kontekstu- który przecież im nie towarzyszy... Cała ideologia jest dołączona niejako do takich obrazów. I z Pollock'iem jest tak, że np. Ikea pozbawiła te obrazy znaczenia terapeutycznego- leczenia się z alkoholizmu i na wzór jego obrazów wyprodukowali ładne zasłonki prysznicowe. Taki Kowalski dopiero później, po nabyciu takiego produktu, dowie się, że ma niezły gust, bo przecież w łazience ma Pollock'a.

Neso:
A dlaczego Pollock jest taki drogi?:)

Justyna:
To jest kwestia popytu i podaży. Jak artysta umiera, to wiadomo, że podaż względem popytu maleje. 

Neso: 
A co miałaś na myśli, mówiąc o tych właściwościach terapeutycznych? Chodzi o jakąś autoterapię Pollocka? 

Justyna: 
No tak... Nie znasz tej historii?






Neso: Tej historii, gdzie żona odizolowała go od kolegów z "nowojorskiej szkoły", żeby nie chlał z nimi i doszedł do siebie przez malowanie?:)


Justyna: To "action painting" miało być terapią dla Pollock'a, już wtedy mocno uzależnionego od alkoholu. Jego terapeuta polecil mu prowadzenie zeszytu, szkicownika, gdzie dawałby ujście swoim- teraz modnie zwanym- wewnętrznym napięciom i to się rozwinęło w obrazy. A teraz mamy szeregi nieudolnych artystow- zarówno warsztatowo, jak i i emocjonalnie, którzy odmalowują takie emocje.


Poniżej Pollock i jego "terapia"





Justyna: Odmalowują to też za dużo powiedziane, bo machają głównie szpachlą. ;)

Neso: Nigdy tego do końca nie rozumiałem... :)

Justyna: Ja rozumiem....Chodzi o braki warsztatowe i podejście do tematu- że ja też mogę... Pomażę coś tu i tam, i sprzedam za 84 miliony. Być jak Rothko.;)


Mark Rothko - Orange and Yellow (1956)




Neso: Słyszałaś o tej historii z malującą szympansicą? Dyrektor jakiegoś niemieckiego muzeum zrobił prowokację. Posadził małpę z pędzlem i farbami przed płótnem i pozwolił jej puścić wodze wyobraźni :D Jako autora obrazów przedstawiono jakiegoś wymyślonego młodego artystę. Znawcy sztuki rozpływali się nad jego geniuszem i obwieścili, że oto wzeszła gwiazda współczesnej sztuki malarskiej.:D



Justyna: A widziałeś taką reklamę skody? Ludzie w galerii, zachwycający się sztuką nowoczesną... Obchodzili to z ulotką wyjaśniającą, co i jak. Aż tu nagle stają przed wieszakiem na ubrania i grupa z aprobatą kiwa głowami, że to dobre. Po czym podchodzi para i zabiera swoje ubrania... No właśnie... Więc- wracając do Twojego pytania, jak to się dzieje, ze coś jest sztuką- to chyba właśnie tak, przez wmówienie.






Skoro w końcu zaczęliśmy rozmawiać o sztuce, to wypadało kontynuować... Renesans.

Neso: Jacyś ulubieni renesansowi artyści? 

Justyna: Wiesz,z tymi ulubionymi to jest problem... Jakoś nie zachwycam się konkretnymi twórcami... To jest raczej tak, że albo coś mnie bierze, albo nie.

Neso: A Twoja "Pieta" to celowe nawiązanie do Michała Anioła?

Justyna: Poważnie, to tak, jest to nawiązanie, jak fakt, że dziś jest wtorek. Po prostu jakoś się tak wszystko zmieszało mi w głowie. Byłam swego czasu na wycieczce objazdowej we Włoszech... To było na pierwszym roku studiów- supersprawa. I jakoś tak trochę mi się czasu zeszło przed tą "Pietą"...






...A potem, to już było kilka lat później, kiedy Madonna zaczęła spotykać się z Jezusem.

Neso: Nie było oskarżeń o profanację? :)

Justyna: Były. Mój profesor też temat popierał, ale byli tacy, którzy pukali się w głowę. Zresztą to jest związane nie tylko z tematem, ale i z techniką. W tle jest złoto mineralne namalowane temperą żółtkową, chyba z 8 warstw.

Neso: Ciekawie... Michał Anioł też był wielokrotnie oskarżany o profanację. :D

Justyna: Czyli jestem Michałem Aniołem? :)

Neso: A chciałabyś być? :)

Justyna: Chyba nie, jestem sobą, zróżowiałym dziewczem. ;) Ale wtedy namalowanie tego to było wyzwanie.




Neso: Miewasz całkowitą koncepcję tego, co znajdzie się na płótnie, jeszcze przed rozpoczęciem malowania?

Justyna: Jak najbardziej. Zawsze mam. Albo coś widzę w głowie, albo nie.

Neso: Dzieje się czasami tak, że koncepcja zmienia się w trakcie? Bo np. uznajesz, że można inaczej?

Justyna: Tak, widziałam, i nawet zobaczyłam to w nocy podczas snu, wyrwało mnie to totalnie ze snu, wstałam i zaczęłam rozrysowywać coś na kartce. rano wstałam i coś mi się majaczyło, ze wstawałam, ale dopiero jak zobaczyłam to na kartce, pomyślałam- to strzał w dziesiątkę. ;)
Nie, absolutnie nie ma zmian... To wszystko jest mocno przemyślane. Wynika to z mojego zdecydowanego charakteru, wiem, czego chcę.







Neso: Mogłabyś opowiedzieć o Twoim procesie tworzenia? Jak to wygląda od początku?

Justyna: Nie wiem, czy to w ogóle jest ciekawe... Zresztą, bez fałszu powiem, że to jest dość skomplikowane... Bo zaczyna się od jakichś połączeń nerwowych, coś się dzieje, że łącze A ściera się z łączem B i jakoś coś się rodzi w głowie. Albo czasami po prostu to mnie trafia, i jest gotowy obraz w głowie. Tylko, żeby tak było, trzeba trochę oglądać, podróżować- tak, to ostatnie najważniejsze. Właśnie pracuję nad wyjazdem do Włoch.:)
Później zaczynam malować...

Neso: Słuchasz muzyki w trakcie malowania?

Justyna: Do malowania słucham audiobook'ów.

Neso: Poważnie? Słuchasz audiobook'ów do malowania? Próbowałaś kiedyś z muzyką?:)

Justyna: Tak, to mnie jakoś dobrze stymuluje. A z muzyką pewnie, że tak. Ale ile można...

Neso: Ciekawe-w kontekście tego, jak mózg działa... Może być tak, że jakaś ciekawa symbioza 2 półkul się wykształca.:) Wiesz... Koncentracja na 2 rzeczach jednocześnie.

Justyna: Mój jest zryty, więc może dlatego. Zresztą jestem oburęczna i mogę pisać obiema rękoma naraz, to może dlatego mogę i malować, i słuchać audiobook'ów.








Neso: Do jakiej muzyki najprzyjemniej Ci się maluje?



Justyna: Jaka muzyka? Baaaardzo różna. Są pewne gatunki, które moim bliskim dają message, co się dzieje. Więc np. jeżeli słucham klasycznej, to jest tak, że lepiej ze mną nie gadać, a klasyczną bardzo lubię, szczególnie barokową... Sama grałam na pianinie ponad 10 lat... Taka rodzinna tradycja. Ostatnio słuchałam ciągle Depeche Mode- byłam też na koncercie na Narodowym- mega wypas, dali czadu. Poza tym tez Azealia Banks, The Knife, Aluna George... Dużo tego będzie.



Neso: Bywasz czasami w filharmonii? Tam to dopiero klasyczna muzyka potrafi urwać dupę.:)



Justyna: Chodzę... Czasami... Zbyt czasami. Ciągle obiecuję sobie, że pójdę, ale krucho z czasem. Z odchamiania, byłam na balecie- piękna sprawa.



Neso: Ciekawe... Nie byłem nigdy. I jak?



Justyna: Polecam! Można się wkręcić... Poza tym to naprawdę piękne, to, jak tańczą...



Neso: Możesz powiedzieć coś o tym "wylewnym" obrazie (powyżej) ?


Justyna:  To wszystko przez to, że naturę mam buntowniczą, ale uważam, że z powodu, że mój profesor Włodarczyk- zreszta m.in autor sztuki swiata - tej cegly, ktora kazdy student musi przeorać, starsznie sie rozwodzil nad tym Duchampem, ze on taki niepokorny byl itd i jakos z tego tonu wyszlo ze to niemal swietość. A ja wiem, po przeczytaniu kilku ksiazek o duchampie, ze on w sumie byl wyluzowany.

Więc ja postanowilam nasikać nie tylko na świety pisuar duchampa, ale i nawiazać taki jakiś dialog.I sikając swoim różowym, brokatowym sikiem, postanowilam oznaczyć Duchampa, albo przetrawić go przez siebie.
Nie powiem, żeby reakcje były pozytywne...raczej takie - ojej, ale to tak wypada? i takie przez bibułke;)

Neso: Co w takim razie według Ciebie wypada a co nie wypada w sztuce?

Justyna: Nie ma czegoś takiego, ze coś wypada albo nie. Ja przynajmniej tego w ogole nie uznaję. Jeżeli tak by bylo, to wiele dzieł by nie powstalo. A jezeli takie powstawaly, to nalezy na nie patrzeć przez pryzmat przesuwania granic tolerowalnego. Np. taki Courbet.  "poczatek swiata"? Taki niewielkich rozmiarow obraz, coś okolo 40x50 przedstawiający krocze pewnej damy, wraz z wszelkim owłosieniem typowym dla okolic genitaliow damskich.

 

L'Origine du monde/

Gustave Courbet


Tym jakże wymownym akcentem kończymy pierwszą część rozmowy z Justyną Kisielewicz :) Jak to często bywa, najlepsze zostawia się na koniec... :)

Jeżeli macie coś do powodzenia na temat twórczości Justyny czy tego, co właśnie przeczytaliście, możecie to zrobić tu albo na naszym profilu facebookowym


Z wyrazami. THe & Stary Van Dam Starry