2 stycznia 2016

CESAR SANTOS - SYNKRETYZM




Wyobraźmy sobie taką sytuację. Stoimy w muzeum przed obrazem Caravaggia. Podziwiamy jego wirtuozerski kunszt malarski, piękną czerń obrazu i mrożącą krew w żyłach historię przedstawioną na płótnie. Wtedy przez głowę przechodzi myśl: Kiedy dzieło uznajemy za skończone? Czy gdyby dodać do niego jakiś element, historia, którą przedstawia zmieniłaby bieg? Może kilka pociągnięć pędzlem tutaj, może domalowanie jakiegoś elementu tam? Mający kubańsko-amerykańskie korzenie artysta Cesar Santos z pewnością niejednokrotnie zadawał sobie takie pytania. Najwyraźniej w swoich rozważaniach poszedł tak daleko, że przekroczył wszelkie granice, aby następnie stwierdzić, że przecież tak naprawdę nie ma żadnych granic.


O artyście stało się głośno, kiedy zaczął prezentować serię obrazów o nazwie "Syncretism". Jest to seria, w której wziął na warsztat samą esencję "wysokiej" sztuki, od renesansu do modernizmu i uczynił z niej coś w rodzaju "placu zabaw", na którym może bawić się do woli, przetwarzając znajdujące się tam atrakcje w coś zupełnie nowego i na całkowicie nowych warunkach - swoich warunkach.



"Moja artystyczna energia zaprowadziła mnie do skupiania się na ludziach moich czasów" - mówi artysta. Rzeczywiście, główną tematyką twórczości Cesara Santosa, nie tylko w odniesieniu do serii "Syncretism" jest człowiek. Artysta ujmuje różne stany emocjonalne, od radości przez nostalgię po smutek. W tym kontekście wykorzystanie jako nośnika malarstwa klasycznego, które jest przecież nacechowane w dużym stopniu takimi elementami, wydaje się wspaniałym pomysłem.

Cesar Santos swój artystyczny styl zbudował na bardzo solidnych podstawach. Zanim udał się do Florencji, gdzie uczył się malarstwa pod okiem słynnego Michaela Johna Angela na Angel Academy of Art, kształtował się jako artysta na Miami Dade College oraz New World School Of Art. Po powrocie do Miami rozwijał swoją koncepcję mariażu sztuki klasycznej z własną wizją, czego efektem jest kilkadziesiąt obrazów, które przyniosły mu niemały rozgłos i pozwoliły wystawiać się w galeriach i muzeach w Europie, Azji i Ameryce oraz zdobywać główne nagrody w topowych konkursach.





Jak twierdzi artysta, na jego twórczość wpływa w ogromnej mierze fascynacja sposobem, w jaki codzienne czynności umacniają ludzką tożsamość. Jest to tak mocny i ugruntowany proces, że zatracamy w nim naszą indywidualność i stajemy się archetypami. Poprzez swoje obrazy, które powstają głównie przy użyciu farb olejnych, węgla oraz pasteli, artysta kwestionuje historię i standardy sztuki portretowej, izolując postacie pierwszoplanowe od ich tła. W ten sposób zestawia ekspresję jednostki z utratą przez nią tożsamości. Artysta stara się tym samym ustalić relację pomiędzy podmiotem i jego miejscem we współczesnym społeczeństwie.




Domyślam się, że znajdą się osoby, u których takie podejście do sztuki, jakie prezentuje Cesar Santos, wzbudzi niesmak, a czasami i odrazę, bo przecież są rzeczy, których ruszać się nie powinno. Ja jednak biję przed tym artystą głębokie pokłony. Po pierwsze za umiejętności, po drugie za oryginalność i nieprawdopodobny dar zaskakiwania i po trzecie za to, że pozwala przeżywać wspaniałą sztukę na nowo. Dosłownie na nowo. Stoję zatem razem z Cesarem Santosem na jego placu zabaw, bawiąc się wyśmienicie i czekając niecierpliwie na nowe atrakcje, które mam nadzieję niedługo się tam pojawią.