2 maja 2015

Liam Barr - Szampan, Raki i Fantazje (wywiad)

THe Soul Reactor

Eclectix Magazine
http://eclectix.com


Kolejny wywiad z zaprzyjaźnionego portalu Eclectix. Tym razem Szkot z pochodzenia, a Nowozelandczyk z wyboru. Liam Barr.




Jak opisałbyś swoją własną sztukę? Jaki jej element jest dla Ciebie najbardziej istotny?



Liam: Moja twórczość podąża za moim życiem, chociaż możliwe też, że jest dokładnie odwrotnie. Maluję to, co zobaczę w swojej głowie lub to, co mnie po prostu zainteresuje. Nie ma tu żadnej siły odśrodkowej, która każe mi być tym czy tamtym lub malować to albo to. Pozwalam sobie na swobodę wprowadzania zmian i taka też powinna być moja sztuka. To, jak ludzie to odbierają, to ich sprawa. Nie mam nad tym żadnej kontroli. Moją rolą jest stawanie się coraz lepszym i pilnowanie, żeby to, co robię było całkowicie szczere i prawdziwe. W ten sposób moja praca nigdy nie stanie się nużącym obowiązkiem, który każe mi powielać bez końca tę samą czynność. W swoich pracach natomiast staram się ująć najbardziej duszę tego, co maluję. Emocjonalną migawkę, dzięki której odbiorca ma możliwość zespolenia się z tym, co ogląda. Jeśli udaje mi się to osiągnąć, swoją robotę uznaję za wykonaną.




Wiele Twoich prac nawiązuje do aborygeńskich opowieści, bogów i folkloru. Mógłbyś opowiedzieć coś więcej na ten temat?

Liam: Od zawsze interesowałem się kulturą i tradycjami ludowymi. Podróżując po świecie, miałem okazję zobaczyć, jak ludzie z różnych stron podchodzą do swojego miejsca zamieszkania. Podróże te wykształciły we mnie empatię dla innych i pozwoliły mi zrozumieć, że ludzie są kim są, niezależnie od pochodzenia. Każdy ma swoją historię i jest to historia warta posłuchania.

Jak wpłynęło na Ciebie zamieszkiwanie na terenach Maorysów?

Liam: Nowozelandcy Maorysi są bardzo mocno powiązani ze swoją ziemią (turangawaewae - miejsce, w którym przebywasz) i ze swoimi przodkami (whakapapa). Bycie pakeha (białym nowozelandczykiem) w dwukulturowym społeczeństwie przynosi wyjątkowy zestaw pytań odnośnie tożsamości i mojego miejsca w tym kulturowym krajobrazie. Zasadniczo poświęciłem większość czasu swojej kariery na szukanie odpowiedzi na to pytanie. Jako artysta tworzący sztukę wizualną zdecydowałem, aby obrazy wypowiadały się za mnie. Myślę, że kiedy spojrzycie na moje serie: ‘Hei Tiki – Hi Mate’, ‘Grandland’ & ‘Pakeha’ przekonacie się, co mam na myśli. Te obrazy mówią więcej, niż mogłyby zwykłe słowa.






Uwagę zwraca proza zamieszczona pod Twoimi obrazami. Czy prace zainspirowane są bezpośrednio przez te teksty czy odwrotnie? A może jedno i drugie?

Liam: Tak, to prawda. Lubię dodawać prozę i limeryki do obrazów. Pozwala to osiągnąć pewien wgląd w opowiadanie, które niesie każdy obraz, zwłaszcza kiedy przedstawia konkretną osobę. Ponadto jest to przydatne dla odbiorcy, który może być nieświadomy kontekstu albo kulturowego znaczenia alegorii. Zwykle piszę, kiedy obraz jest już skończony. Zdarzało się również, że tekst powstał nawet kilka miesięcy po zakończeniu obrazu. Zwykle tekst nie widnieje na samym obrazie, jednakże można go znaleźć w opisie obrazu.

Twoje ulubione artystyczne wspomnienie z dzieciństwa to...

Liam: Była taka ogromna książka z potworami, mitami i legendami. Uwielbiałem się w nią zagłębiać, zwłaszcza z powodu niesamowitych obrazów, jakimi była zilustrowana. W pewnym momencie zacząłem kopiować te obrazki i chyba w ten sposób rozkwitło moje zainteresowanie folklorem. 

Kim chciałeś być, kiedy byłeś dzieckiem?

Liam: Artystą. Zawsze chciałem nim być. Kiedy byłem młodym chłopakiem, ogromne wrażenie robiły na mnie prace M.C. Eschera. Poziom przekazu, projektu, drobiazgowość i warsztat sprawiały, że chciałem więcej.


Czyli sztuką zainteresowałeś się, kiedy byłeś jeszcze dzieckiem?
Liam: Kiedy miałem około sześciu lat, mój starszy brat próbował z malarstwem olejnym i był całkiem niezły jak na młodego gościa. Zainspirował mnie, żeby się w to zaangażować. Zacząłem rysować zwierzęta, głównie kopiując je z książki ‘The Living World of Animals’. Mam wciąż tę książkę i nawet od czasu do czasu do niej wracam.

Czym zajmujesz się jeszcze poza sztuką?

Liam: Lubię czasem sprawdzić się jako stolarz. Z tego też powodu odnawiam naszą starą willę. Jest to dobra odskocznia od godzin wysiedzianych przed płótnem. Jeśli nie zajmuję się tym, to biegam, pływam albo spaceruję po lasach.




Gdybyś mógł spędzić cały dzień z jakimś artystą, kogo byś wybrał?

Liam: Zdecydowanie Salvador Dali, może w latach 60., kiedy był dobry, ujarany i opływający w pieniądze.

Jak myślisz, co robilibyście?

Liam: Pilibyśmy szampana, jedli raki i rozmawiali o abstrakcyjnych wyobrażeniach i fantazyjnych pomysłach. Rozkoszowalibyśmy się szaleństwem tego wszystkiego.

Technika artystyczna, która najbardziej Ci pomaga...

Liam: Dwadzieścia minut drzemki. To trochę dziwne, ale kiedy wizualizuję sobie nową pracę, często popadam w sen. Kiedyś z tym walczyłem, a teraz to wykorzystuję i obracam w korzyść. Zwykle mam po tym wizję, jak będzie wyglądał obraz. 

Gdybyś mógł posiadać jakiś jeden obraz ze światowej kolekcji, co byś wybrał?

Liam: Byłby to Ołtarz Gandawski stworzony przez Huberta i Jana Van Eyck. Świetnie wyglądałby w moim salonie.



Twój obecnie ulubiony obraz?

Liam: 'Sola' (poniżej).

Czym był zainspirowany?

Liam: Moją własną podróżą morską i poczuciem utraty pewnej miłości. W tej opowieści dziewczyna podąża do odległej krainy za swoim mężczyzną. 



Wypowiedź na temat Twojej sztuki, która najbardziej utknęła Ci w pamięci. 

Liam: Pewna kobieta, kiedy zobaczyła moją pracę, zalała się łzami. Twierdziła, że przemówił do niej z taką siłą, że połączyła się ze swoimi przodkami.

Twój ostateczny cel to...

Liam: Żyć na tyle długo, aby namalować 150 obrazów. Jestem na półmetku.

Nad czym obecnie pracujesz?

Liam: Nowa seria obrazów na moją solową wystawę, która odbędzie się w przyszłym roku w Artis Gallery, w Auckland w Nowej Zelandii. Tym razem zamiast malować niezależne od siebie obrazy ze swoim własnym przekazem, mam zamiar stworzyć coś w stylu ciała obrazów połączonych w jedną całość. Takie podejście będzie w pewnym sensie odejściem od tego, co robię zwykle, ale jestem tym podekscytowany, a nawet trochę przerażony tym, co się pojawi. Myślę, że warto odkrywać nieznane w celu określania swoich granic i rozwijania swoich umiejętności.


Było w Twoim życiu jakieś wydarzenie, które spowodowało powstanie dużej ilości prac?

Liam: Powrót do Nowej Zelandii w 2004 r. po czternastu latach mieszkania w Australii. Dało mi to okazję do ponownego połączenia się z tym duchowym i dynamicznym miejscem i jego ludźmi, którzy tu zamieszkują. Moja żona pracowała z maoryskim teatrem młodzieżowym, z którym podróżowała przez kraj. Dało mi to okazję połączyć się z Tangata Whenua’ (ludźmi ziemi), co zaowocowało dwoma kolejnymi wystawami: ‘Hei - Tiki – Hi Mate’ 2007 & ‘Grand-Land’ 2009. Prace te przedstawiają maoryskie postacie stylizowane na figury tiki, które przewijają się przez klimatyczny, nowozelandzki krajobraz. Było w tym trochę humoru i społecznego komentarza, a przede wszystkim dla mnie samego było to gruntowne katharsis. 


Ostatnia piosenka, jakiej słuchałeś to...


Liam: Dub Pistols - Speed of Light.


Książka, której nie mogłeś odstawić to...


Liam: Eleanor Catton - ‘The Luminaries’. 


Twoja ulubiona postać science-fiction?

Liam: Postać pracującego metodycznie policjanta lub detektywa. Znalazłem taką na przykład w książce Waltera Mosleya a był nim Easy Rawlins. Podobała mi się też postać z filmu 'No Country for Old Man'.

Jedno z Twoich ulubionych słów to...

Liam: Lackadaisical i ruminate. Opanowałem oba.


Jeden z Twoich ulubionych zapachów to...

Liam: Ocean.


Jeden z Twoich ulubionych filmów.

Liam: Cloud Atlas. Uwielbiam książkę, a film był po prostu genialny. Ogromne artystyczne wyzwanie dla każdego z aktorów.

Nie mogę żyć bez..

Liam: Bez kawy. Wiem, frazes, ale całkowita prawda.

Twoja ulubiona część domu?

Liam: Taki mały kącik w salonie, gdzie wisi moja półeczka osobliwości. Jest to półka za podwójną szybą z lat 50. i są w niej moje ulubione błyskotki, które zgromadziłem podczas różnych podróży. Mam tam na przykład kazoo, żydowską harfę, porcelanowych marynarzy i wiele innych. Te wszystkie małe rzeczy przypominają mi o pomysłowości i kreatywności innych. Poza tym przyjaciele, którzy mnie odwiedzają lubią brać je do ręki i bawić się nimi. To również mi się podoba.


Gdybyś mógł żyć w jakimkolwiek miejscu na świecie, jakie byś wybrał?

Liam: Tutaj, w Nowej Zelandii. To zdecydowanie jedno z lepszych miejsc na tej planecie. Jest niewyobrażalnie piękne, ma świetny klimat, jest niezatłoczone, łatwo i bezpiecznie się tu żyje. Powiedziałbym, że jest to idealne miejsce na założenie rodziny. Z drugiej strony bycie artystą w kraju o tak małej populacji jest ciężkie, tak więc nazywam to po prostu wyborem stylu życia.

Twój ulubiony cytat...

Liam: Jeśli pracujesz na życie, dlaczego zabijasz siebie, pracując? The Good, the Bad & the Ugly, 1966.















wywiad dzięki Eclectix
http://eclectix.com

Korekta tekstu: Ewa Kuchta

link do oryginału:

zapraszamy również na nasze pozostałe profile:


Cosmos On Canvas
https://www.facebook.com/cocneso