5 lutego 2014

Metallica na produktywność. SZYMON BIERNACKI - wywiad

THe&Stary Van Dam Starry






Tym razem prezentujemy sztukę trochę innego rodzaju niż zwykle. Według nas najlepiej przyjmować ją, patrząc z dość szerokiej perspektywy. Warto wziąć pod uwagę pomysłowość autora, ciekawy klimat i cel jej powstania. Warto też zwrócić uwagę, że dyskretnie  prowokuje do zagłębienia się w ciekawe środowisko artystów-ilustratorów, tworzących dla dużych i znanych wytwórni filmowych. Osobą, która rzuci trochę światła na to środowisko, jest Szymon Biernacki- ilustrator  z Warszawy, z którym przeprowadziliśmy wywiad. Zapraszamy.









Neso Art:  Szymon, powiedz, proszę, kilka słów o tym, skąd pochodzisz i gdzie mieszkasz obecnie.



Szymon: Pochodzę z Warszawy. Od 8 miesięcy mieszkam w Madrycie, ale pewnie niebawem będę wracał do Warszawy.

Neso Art:  jak mieszka się w Madrycie ? Słyszałem, że Hiszpania ostatnio ledwo zipie a gospodarka leży i kwiczy. Odczuwasz to jakoś, przebywając tam ? 


Szymon:  Niestety kryzys jest mocno widoczny i to w sposób, który przemawia do wyobraźni bardziej niż statystyki bezrobocia, które- o ile słyszałem- wśród młodych ludzi dochodzą tu do 50%. Jest tutaj mnóstwo bezdomnych. Ale nie takich, których przyzwyczailiśmy się nie zauważać, czyli brudnych panów z brodą, tylko ludzi, po których widać, że tydzień temu stracili wszystko i mają tyle, ile są w stanie zmieścić w dwóch torbach. Często to ludzie młodzi, którzy np. próbują sprzedawać w metrze batony po nieco wyższej niż sklepowa cenie. Albo kulturalnie wyglądający panowie, którzy siedzą pod sklepowymi witrynami i czytają książki. Dopiero, kiedy widzi się takich ludzi, człowiek zaczyna się zastanawiać, co sam by zrobił w takiej sytuacji i jest to o wiele bardziej namacalne, niż tacy „typowi” bezdomni, których już nie potrafimy sobie wyobrazić jako członków „normalnego” społeczeństwa. 

A poza tym w Madrycie żyje się tak, jak w każdym większym europejskim mieście. Na pewno jest tutaj więcej turystów niż np. w Glasgow i wyjście w weekend do centrum oznacza przebijanie się przez gigantyczną rzekę ludzi;) Poza tym hiszpański styl życia różni się nieco od reszty Europy. Niektóre rzeczy są fajne, jak to, że co parę kroków jest miejsce, gdzie można usiąść na kawę czy piwo. Ale np. fakt, że większość miejsc, w których można zjeść, jest zamknięta między 16.00 a 20.00, jest już denerwujący. Hiszpania raczej nie jest krajem, w którym chciałbym spędzić życie, ale jest OK.

Neso Art :  Czy uważasz, że to miasto wpływa w jakiś sposób na Twoją pracę?

Szymon: Nie wydaje mi się, żeby to miasto samo w sobie jakoś szczególnie na mnie wpływało. Na pewno wpływa na mnie miejsce, w którym pracuję, czyli studio SPA (Sergio Pablos Animation), które jest naszpikowane niesamowicie utalentowanymi ludźmi. Czuć tutaj lekki powiew historii, bo są tutaj ludzie, którzy nadal animują przy użyciu kartki i ołówka, co w naszych czasach jest już niezwykle rzadko spotykane. Człowiek się czuje, jakby oglądał dodatki specjalne do jakiegoś filmu Disney'a z lat 50. ;)



Neso Art : A jesteś zorientowany, jak Warszawa "stoi" artystycznie? Poleciłbyś jakieś ciekawe miejsca, artystów, galerie?


Szymon:  Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, jak Warszawa stoi artystycznie. Jeśli chodzi o obszary artystyczne, które mnie interesują, czyli animacja i do pewnego stopnia komiks, to niestety niewiele ciekawego dzieje się w Warszawie i w Polsce. Moje „życie artystyczne” ogranicza się do spotkań przy piwie, które od czasu do czasu organizujemy w gronie znajomych rysowników, którzy zajmują się podobnymi do mnie rzeczami. Możemy sobie wtedy pogadać o rysowaniu. Galerii ani artystów nie potrafię polecić. Nie śledzę współczesnych trendów w sztuce. Od czasu do czasu idę do muzeum, jeśli trafi się np. wystawa prac Jacka Malczewskiego, albo coś związanego z wzornictwem przemysłowym, czy tzw. sztuką użytkową.







Neso Art: Porozmawiajmy trochę o Twoich inspiracjach. Jest coś, o czym mógłbyś powiedzieć, że inspiruje Cię najbardziej?


Szymon: Najbardziej inspirują mnie chyba inni twórcy. Ich punkt widzenia, sposób, w jaki przetwarzają rzeczywistość, ich obserwacje, itp. Strasznie inspiruje mnie animacja, taka tradycyjna, rysowana. Kompletna magia. Poza tym inspirują mnie filmy, książki, czasem jakieś scenki z życia. Takie typowe rzeczy.



Neso Art: Studiowałeś architekturę. Jakie jest ulubione miasto pod względem architektury? Wolisz architekturę klasyczną czy współczesną? :) 



Szymon:  Ulubionym miastem chyba póki co pozostaje Florencja. Bardzo odpowiada mi jej klimat. Byłem tam na razie dwa razy i drugi raz był równie fajny, jak pierwszy.

A co do preferencji, to w tej chwili odczuwam spory przesyt architekturą klasyczną. Dosyć dużo jeździłem przez ostatnie lata po Europie i już ciężko mi odróżnić jedną starówkę od drugiej.;) Dlatego np. wizyta w Bilbao i zobaczenie muzeum Guggenheim'a było miłą odmianą i to zapadło mi najbardziej w pamięć, jeśli chodzi o miasta Hiszpanii. A w ogóle, to najlepiej się czuję na łonie natury. Góry mają na mnie niesamowicie kojący wpływ i bardzo żałuję, że wszystkie moje ostatnie wyjazdy/urlopy są bardzo miejsko zorientowane.




A tak na marginesie, to ja studiowałem architekturę trochę przez przypadek, a nie z powodu jakiegoś wielkiego zainteresowania tym tematem. Zdawałem na ten wydział, bo przygotowanie do egzaminów polegało głównie na nauce rysunku, więc miałem sporo frajdy. A mniej więcej miesiąc po rozpoczęciu studiów wiedziałem już, że to nie moje miejsce, choć nie wiedziałem, co innego ze sobą zrobić. 6 lat zajęło mi dobrnięcie do dyplomu inżynierskiego i porzucenie studiów. Magistra nie ma i nie będzie. ;)




Neso Art : Jak najczęściej powstają Twoje prace? Pracujesz w 100% przy wykorzystaniu komputera? Czy np. najpierw powstają szkice na papierze?


Szymon:  Od pewnego czasu pracuję niemal w 100% na komputerze. Czasem robię jakieś bazgrołki kompozycyjne na kartce, ale to są dosłownie bazgroły. Komputer ma swoje wielkie plusy, ale i minusy. Plusem na etapie szkicowania jest to, że można zachować fragmenty, które się podobają i szybko zrobić na ich bazie kilka wersji, sprawdzając, co można zmienić, poprawić. Minusem jest to, że można w nieskończoność męczyć ten sam szkic, w którym się człowiek zakochał i w pewien sposób się usztywnić. Paradoksalnie, mając przed sobą kartkę i ołówek, łatwiej mi się wyluzować i próbować zupełnie różnych wariacji na dany temat.

A poza fazą wstępnego szkicu wszystko powstaje na komputerze. Realia pracy (terminy, wymagania klientów, czasem prośby o np. całkowitą zmianę palety kolorów albo kierunku światła) nie pozwalają już w tej chwili na co innego. Ale też od kiedy zacząłem intensywniej pracować jako zawodowy rysownik, coraz mniej mi się chce malować swoje prywatne rzeczy przy pomocy komputera. Także myślę, że im dalej w las, tym częściej będę sięgał po analogowy szkicownik. ;)




Neso Art: No właśnie... Mówisz o wymaganiach klientów. Czy zdarzyło się, że kompletnie nie zgadzałeś się z ich sugestiami czy wymaganiami i chciałeś zostać przy swojej wersji? Co dzieje się zwykle w takich sytuacjach?


Szymon:  To dosyć proste– klient płaci za moją pracę, więc jeżeli nie uda mi się go przekonać do mojej wizji, to robię to, czego sobie życzy. Nie widzę w pracy zawodowej miejsca na bycie primadonną i rozdzieranie szat. Jeżeli z jakimś klientem notorycznie się nie zgadzam, to po prostu niechętnie przyjmuję od niego kolejne zlecenia lub w ogóle ich nie przyjmuję, jeżeli sytuacja pozwala mi być wybrednym. Póki co, miałem chyba tylko jednego klienta, którego każdy kolejny komentarz do ilustracji był jakąś katastrofą, dlatego dosyć szybko się wymiksowałem ze współpracy. Ciężko bywa szczególnie w branży reklamowej, gdzie komentarze płyną np. od producenta chrupek i czasem człowiek czyta jakieś uwagi ze trzy razy i ze zdumieniem przeciera oczy. ;)


Od dłuższego czasu współpracuję prawie wyłącznie ze studiami animacji i tutaj sytuacja jest podobna– ostatnie słowo ma reżyser i to jego wizję mamy wspólnie zrealizować. Animacja to gra zespołowa i pewna elastyczność, i umiejętność nieprzywiązywania się zanadto do swojej pracy, są niezbędne. Oczywiście nie znaczy to, że robię byle co i wisi mi, co się dalej z tym stanie. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko, ale jestem przygotowany na to, że moje pomysły mogą zostać odrzucone. Póki co, moje doświadczenia są takie, że studia dają mi spory kredyt zaufania i mam sporo swobody. Ale jeżeli reżyser ma jakiś bardzo konkretny pomysł, to oczywiście moim zadaniem jest pomóc mu go zrealizować. Nie muszę się z nim zgadzać, ale staram się wtedy zrozumieć, czemu coś ma wyglądać tak, a nie inaczej i czegoś się z tego nauczyć. 


Przy okazji projektu, przy którym obecnie pracuję, była już sytuacja taka, że ktoś odszedł, bo nie czuł, że rozumie, w jakim kierunku zmierza ten film. Zdarzało się również, że ludzie byli zwalniani, bo mieli notorycznie zbyt radykalne pomysły na zmiany, które zamiast być dodatkową wartością, tworzyły zamieszanie i reżyser czuł, że zamiast popychać film do przodu, spowalniają tylko pracę, bo są już na danym etapie nie do przyjęcia. Także nie każdy projekt musi nam pasować i nie do każdego projektu będziemy się nadawać.

Neso Art: Chyba powinien przeczytać to każdy, kto chciałby pójść tą samą drogą co Ty. ;)






Neso Art: Słuchasz muzyki w trakcie pracy? 



Szymon: Słucham muzyki w zasadzie bez przerwy w czasie pracy. Czasem, jeśli zdarzy się moment, że naprawdę z czymś utknę podczas rysowania, to muszę wyłączyć muzykę i skoncentrować się w 100% na problemie. 





Neso Art: Czego w takim razie słuchasz najchętniej ?



Szymon: Gatunków i wykonawców słucham różnych, często zależy to od tego, co w danym momencie rysuję. Jeśli np. muszę bardzo szybko wyprodukować dużo szkiców, to słucham Metallici, kawałków takich jak "Damage Inc". ;) Ostatnio słucham sporo Boba Dylana i Toma Waitsa, sporo muzyki filmowej, soundtrack'ów do filmów animowanych, jak zatęsknię za ojczyzną, to czasem Brodki, czy Czesława Mozila.;) No i ogólnie rock'a. Raczej nie jestem typem poszukiwacza nowych brzmień i wykonawców. Jeśli ktoś mi coś ciekawego podrzuci, to ok, ale raczej sam nie poświęcam czasu na szperanie w nowinkach muzycznych. Za dużo czasu mi schodzi na przekopywanie się przez nowinki rysunkowe...







Neso Art: Wrażenie robi lista klientów, dla których pracowałeś (Warner Bros, Axis czy Platige). Jak wygląda współpraca z takimi kolosami? Jak do nich trafiłeś?



Szymon:  

W prawie wszystkich przypadkach znajdowali mnie za pośrednictwem internetu. W tej chwili jest mnóstwo portali branżowych, gdzie można mieć galerię, oczywiście trzeba mieć własną stronkę i warto mieć blog. Wiem, że np. Axis trafił na mój blog, bo jakiś inny rysownik, z którym współpracowali, miał na swoim blogu link do mojego. To się chyba fachowo nazywa networking. ;) No i oczywiście teraz Facebook jest niesamowicie popularnym narzędziem autopromocji, ale to już jest trochę ponad moje siły. Co jakiś czas obiecuję sobie, że będę aktywnie prowadził swój fanpage, ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. Na szczęście mam już kilku klientów, którzy do mnie wracają ze zleceniami, więc mogę sobie pozwolić na bycie nieco leniwym. Mam nadzieję, że to się na mnie nie zemści. ;)



A np. robotę dla Warnera złapałem z polecenia. Kolega po fachu (Marcin Jakubowski), zaczął już wcześniej pracować przy projekcie dla nich, a jak szukali kogoś jeszcze do pomocy, to polecił mnie, bo już kiedyś pracowaliśmy wspólnie przy jakichś tam projektach. Niezwykle ważne jest, żeby pracować na własną reputację i dbać o to, żeby ludzie wiedzieli, że mogą cię z czystym sumieniem polecić, a klienci chcieli do ciebie wracać z kolejnymi zleceniami.



Współpraca z większymi firmami na ogół wygląda przyjemnie, bo mają one już jakieś określone i sprawdzone standardy pracy z rysownikami. Wiedzą, czego potrzebują; wiedzą, jakich informacji ty potrzebujesz, żeby zacząć pracę; wiedzą mniej więcej, ile czasu wymaga narysowanie tego, czy tamtego i na ogół nie trzeba się dopraszać o przelew po zakończonej pracy. Powtarzam, że na ogół, bo oczywiście zdarzają się wpadki, nieporozumienia i jakieś absurdalne sytuacje. Ale jednak zdecydowanie częściej przytrafia się to podczas współpracy z mniejszymi klientami, którzy miewają nierealistyczne oczekiwania, bo po prostu nie orientują się w temacie.





Neso Art:  Możesz przytoczyć jakieś absurdalne sytuacje, którymi uraczyli Cię Twoi klienci?


Szymon:  


Ja sam na szczęście miałem mało jakichś dziwnych sytuacji, ale od kolegów po fachu nasłuchałem się wielu rzeczy. Ostatnia, jaka mi przychodzi do głowy, to w sumie drobnostka, ale dosyć typowa. Robiłem projekty postaci do pewnej reklamy i końcowym efektem miał być zestaw „wyrenderowanych” obrazków, czyli namalowanych tak, jak będą wyglądały finalnie w 3D, z realistycznymi teksturami, itp. Zabrałem się za szkice, podsyłałem na bieżąco do oceny, a jakoś w międzyczasie okazało się, że jednak mamy na to wszystko znacznie mniej czasu niż było zakładane. Po którejś rundzie poprawek do szkiców, dostałem z agencji reklamowej maila, a było już jakoś koło 17.00, że klient zaakceptował projekty i że w takim razie poproszą o "rendery" postaci na koniec dnia, bo rano już muszą mieć kompletny pakiet, który będą przekazywać dalej do studia animacji. Postaci było łącznie 10– dwa typy, po pięć wariacji każdego. Pani producent z agencji reklamowej była bardzo zdziwiona, kiedy jej zakomunikowałem, że nie jestem w stanie tego wykonać i że takie "wyrenderowanie" postaci to w ogóle zajmuje mnóstwo czasu...;) W tym przypadku akurat udało się dojść do porozumienia i agencja zachowała się na koniec bardzo przyzwoicie, ale jest to dosyć typowy przykład z freelanserskiego życia, gdzie spokojnie zapowiadający się wieczór zamienia się w walkę o życie. W sumie nic wielkiego, ale bywa to wkurzające.

Z nieco poważniejszych historii, przychodzi mi do głowy sytuacja kolegi, którą miał z jednym z większych studiów, dla których ja też miałem okazję pracować i zawsze wszystko przebiegało bez zarzutu. Sytuacja nie moja, więc nie będę wdawał się w szczegóły. Generalnie miał wykonać pewną liczbę obrazków, ale w trakcie pracy okazało się, że poziom wykończenia prac, jakiego spodziewa się klient jest absolutnie nieosiągalny w terminie, jaki został wyznaczony. Po całym tygodniu walki z tematem, kolega został zapytany przez reżysera ze studia, czy nie byłby skłonny popracować dodatkowo przez weekend, żeby jednak dali radę osiągnąć efekty, na jakich studiu zależało. Praca była za dniówkę, więc kolega się zgodził i zachrzaniał cały weekend. Gdy jednak przyszło do rozliczenia, okazało się, że studio nie ma zamiaru zapłacić za dodatkową pracę, bo według ich wewnętrznego systemu kolega powinien był przed rozpoczęciem pracy w weekend uzgodnić to z jakimś tam odpowiedzialnym za te sprawy producentem, który pilnuje, żeby nie było nieuzasadnionych roszczeń płynących ze strony podwykonawców. O tym jednak kolega nie wiedział, bo nikt go nie poinformował. O ile wiem, nawet fakt, że całą tę pracę przez weekend monitorowali inni ludzie ze studia i kolega miał na dowód historię wymienionych w tym czasie maili nie był wystarczający, żeby „udowodnić”, że nie jest to próba wyłudzenia dodatkowych pieniędzy. Nie wiem, jak to się wszystko skończyło, bo niby wszystko jasne i oczywiste, a kasy nie był w stanie w żaden rozsądny sposób wyegzekwować. A że klient generalnie dobry, to jednak starał się uniknąć pójścia na noże.
 

Neso Art: Współpracowałeś również z producentami gier komputerowych. Jaka była Twoja rola? Jest jakaś gra, przy której szczególnie chciałbyś pracować?
Szymon: Z producentami gier współpracowałem tylko przy okazji pracy nad cinematikami oraz przy serialu animowanym towarzyszącym grze "Halo 4". Moja rola przy tego typu projektach, to głównie robienie color scriptów, czyli określanie, jakie mają być kolory i oświetlenie w każdej scenie, malowanie teł, trochę projektowania, czasem robienie storyboardów. Gry jako takie mnie kompletnie nie interesują, grywam tylko w pasjansa, albo domino na komórce.;) Także konsekwentnie odmawiam, jeśli dostaję jakieś propozycje pracy przy grach. To zupełnie nie jest moja bajka.



Neso Art: Twoi ulubieni artyści. Masz jakieś obrazy na ścianie? :)



Szymon: Na ścianie mam tylko grafiki autorstwa mojej dziewczyny. ;)

A z ulubionych artystów to(kolejność przypadkowa): Mike Mignola, J.C. Leyendecker, Alberto Mielgo, Bernie Fuchs, Joaquin Sorolla, Jon Foster, Dean Cornwell, Jorge Gonzalez i wielu, wielu innych. Plus cała armia artystów związanych z animacją: Daisuke Tsutsumi, Tadahiro Uesugi, Annette Marnat, Peter De Seve, Marcos Mateu-Mestre, Marcelo Vignali, Paul Felix, Carter Goodrich, Nicolas Marlet i znów- wielu, wielu innych...

A jeśli kogoś miałbym rzeczywiście wyróżnić, to od pewnego czasu na szczycie listy, tak jak powyżej, są Mignola i Leyendecker. „Hellboy” Mignoli ma świetny, dość daleki od amerykańskiego mainstreamu styl, fajne historie i przede wszystkim jest jego w pełni autorskim dziełem tworzonym w zgodzie z jego własnym uznaniem. A styl Leyendeckera po prostu chyba nigdy mi się nie znudzi.

Kilka przykładów:


Mike Mignola


Nicolas Marlet
Joaquin Sorolla



Neso Art: Jako student architektury, pewnie trafiłeś na prace Giovanni Piranesi. Co sądzisz o jego architektonicznych rysunkach?


Szymon: Tak, spotkałem się z jego pracami podczas kursu przygotowującego do egzaminów na architekturę. Wtedy służyły nam za wzór dokładności, z jaką powinniśmy podchodzi do rysowania architektury. W tej chwili nie mogę powiedzieć, żeby były dla mnie jakoś specjalnie inspirujące. Wolę obrazki, które opowiadają jakąś historię albo oddają klimat miejsca czy czasu. Podziwiam jego precyzję, ale nieco to wszystko dla mnie zbyt sztywne, inwentaryzacyjne...


G.Piranesi


Neso Art: Masz jakieś zainteresowania poza swoją pracą?
Szymon: Muszę przyznać, że jestem dosyć monotematyczny, bo niemal cały czas robię coś związanego z rysowaniem, nawet jeśli nie rysuję. Albo czytam coś związanego z tematem, szperam w necie w poszukiwaniu inspiracji albo oglądam jakieś filmiki szkoleniowe, itp.

A poza rysowaniem interesuję się filmem, choć w sumie jedno z drugim splata się dla mnie w całość, szczególnie teraz, kiedy sam pracuję przy produkcji filmu. Także to się chyba nie liczy. ;) Więc pozostaje mi chyba ratować się piłką nożną. Oglądam sporo meczów. ;)



Neso Art: O, a komu kibicujesz? :)

Szymon:  Nikomu. ;) Jakoś mnie nie przekonuje koncepcja bycia fanem jednego zespołu. Lubię oglądać dobrą grę i tyle. Mam słabość do kilku zespołów, takich jak Manchester United czy Liverpool (generalnie lubię angielską piłkę), a za kilkoma nie przepadam. Ciężko lubić Bayern Monachium albo Chelsea. ;) Akurat mam bilet na mecz Realu Madryt z Galatasaray w Lidze Mistrzów, więc może i Real polubię. 





Neso Art: Uważasz, że da się w Polsce utrzymywać obecnie z działalności artystycznej?


Szymon: 

Nie wiem, jak jest w innych obszarach działalności artystycznej, ale z tego, co ja robię, bez problemu można się utrzymywać. Co prawda, w tej chwili większość moich klientów jest z zagranicy, ale ze współpracy z polskimi też da się spokojnie żyć. Ale fakt jest taki, że moja działalność jest raczej komercyjnie zorientowana i szczęśliwie trafia do klientów, którzy dysponują czasem pokaźnymi budżetami (jak studia animacji czy agencje reklamowe). Bo np. z robienia okładek, czy ilustracji do książek dla polskich wydawnictw chyba raczej ciężko wyżyć...


Neso Art: Miejsce, którego nigdy nie zapomnisz



Szymon:  Ojej, nie wiem... Chyba będzie to działka mojej cioci, która mieści się 40km od Konina, nad jeziorem. Spędzaliśmy tam całe wakacje przez większą część mojego dzieciństwa. Las, woda, taplanie się w błocie i tego typu atrakcje. ;) Co do innych miejsc, to nie umiem obiecać, że ich nigdy nie zapomnę. Choć myślę, że Glasgow będzie miało zawsze specjalne miejsce w moich wspomnieniach, bo mój wyjazd tam, by pracować po raz pierwszy dla Axisa, był dla mnie swego rodzaju punktem zwrotnym. Nieco otworzył mi oczy na to, co i jak mogę w życiu robić. Także pozostał mi sentyment do tego miasta. 






Neso Art:  Nad czym obecnie pracujesz?


Szymon: W tej chwili pracuję przy filmie animowanym dla Warner Bros. Film ma tytuł „Smallfoot” i ma się ukazać chyba w 2016 r. Jesteśmy w fazie preprodukcji, czyli generalnego poszukiwania stylu wizualnego i eksploracji projektowych.


Neso Art: Pamiętasz swoje początki działalności artystycznej? Był jakiś szczególny bodziec, który sprawił, że stałeś się " full-time artist"?



Szymon: 

Do bycia „full-time artist” dojrzewałem przez jakiś czas, to nie było tak, że wstałem któregoś dnia i stwierdziłem:„chrzanić studia, będę rysował". ;) Natomiast pamiętam konkretny moment, w którym zapaliła mi się lampka w głowie, że taka możliwość w ogóle istnieje. To stało się, kiedy zobaczyłem komiks narysowany przez mojego ówczesnego nauczyciela rysunku, Piotra Zwierzchowskiego(chodziłem wtedy na kurs przygotowujący do egzaminów na architekturę). 



Nie bardzo potrafiłem rozpoznać, jaką techniką został ten komiks namalowany i wtedy Piotr wyjaśnił mi, co to jest tablet i jak się go używa. Chwilę później wpadł mi w ręce album „The Art Of Star Wars: Revenge Of The Sith”. Wywarł on na mnie ogromne wrażenie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że są ludzie, którzy rysowaniem zarabiają na życie, ale jednocześnie nie są artystami w takim klasycznym rozumieniu, co mnie bardzo pociągało, bo jakoś nigdy chyba nie chciałem być „poważnym” artystą. ;) I do tego większość obrazków w tym albumie była malowana przy pomocy tego całego tabletu, o którego istnieniu dopiero co się dowiedziałem i wszystko to razem było dla mnie fascynujące. 



Przez pierwszy rok studiów pracowałem w weekendy w wyżej wymienionej szkole rysunku i zarobione pieniądze przeznaczyłem na tablet właśnie. W zasadzie od samego początku studiów wiedziałem, że architektura nie jest dla mnie, ale na tym etapie koncepcja zarabiania na życie rysowaniem była dla mnie nadal jakimś niedoścignionym marzeniem. Także przez kilka lat męczyłem się na uczelni, jednocześnie sporo rysując dla siebie. Wrzucałem swoje prace na różne branżowe fora internetowe i po pewnym czasie zacząłem być zauważany i zaczęły pojawiać się drobne zlecenia. 



Chyba po czterech latach studiowania stwierdziłem, że wezmę urlop dziekański i przez rok spróbuję swoich sił, jako wolny strzelec i zobaczę, czy jest szansa się z tych zleceń utrzymać. Okazało się, że pracy mam coraz więcej, a przede wszystkim nareszcie czuję, że jestem we właściwym miejscu w życiu. Żeby nie zmarnować tych wszystkich lat studiowania, zmusiłem się jeszcze do zrobienia dyplomu inżynierskiego i pożegnałem się z architekturą.






Neso Art: Film, który zrobił ostatnio na Tobie wrażenie?


Szymon: Ostatnio zrobiłem sobie maraton filmów Wesa Andersona - „Fantastyczny Pan Lis”, „Kochankowie z Księżyca”, „Pociąg do Darjeeling”, „Genialny klan” i „Podwodne życie ze Stevem Zissou”. Wcześniej widziałem tylko ten ostatni. Supersprawa. Czekam na jego najnowsze dzieło- „The Grand Budapest Hotel”. Z trailer'a zapowiada się świetnie.



Neso Art: Na koniec standardowo: czym jest dla Ciebie Wszechświat ? :)



Szymon: Yyyyy... tajemnicą? ;)




Neso Art:  Serdeczne dzięki, Szymon, za poświęcony czas!

Zainteresowanych śledzeniem efektów pracy Szymona, odsyłamy na jego stronę internetową.


Dzięki za uwagę. Z wyrazami TH&Stary Van Dam Starry